sobota, 5 stycznia 2013

Ręcznie ucierane farby i malowanie tarczy.

Trochę przy okazji zamieszczam krótki opis pierwszego starcia z ręcznie produkowanymi farbami i ich zastosowaniem. Otóż chłop mój uwziął się żebym mu pomalowała tarczę obitą skórą historycznymi farbami. Nie uważam tego za dobry pomysł, bo nie wydaje mi się, żeby skóra była najlepszym podkładem do malowania, zwłaszcza na użytkowej tarczy. Ale cóż, nie moja kasa poszła na barwniki, więc zakasałam rękawy ciekawa procesu produkcji farb i efektów.

Na początek przepis na farbę:
- jajko
- olej lniany
- pigment zmielony na proszek (do kupienia gotowe pigmenty w dobrych sklepach plastycznych)

Jajko + olej lniany + pierwsza porcja pigmentu - w tym przypadku ochry. 

Wykonanie:
Jajko przetarłam przez sitko o dużych oczkach, żeby pozbyć się wszelkich błon i "glutów". Do jajka dodałam taką samą ilość oleju lnianego (proporcja 1:1) i mieszałam tak długo, żeby oba składniki połączyły się w jednolitą emulsję. Następnie dodawałam po łyżeczce sproszkowanego pigmentu i za każdym razem mieszałam i ucierałam tak długo, aż powstawała gładka masa bez grudek. Zazwyczaj po dodaniu 3-4 łyżeczek, farba miała konsystencję gęstej śmietany i taką uznawałam za gotową do malowania.

Końcówka mieszania umbry zielonej.

Użyłam pigmentów Kremera: ochry czerwonej i zielonej umbry.

Kolor zielony z 4 łyżeczek wyszedł gęstszy i malowało się nim jak gęstym błotkiem - nie wiem jak zachowa się po nałożeniu drugiej warstwy i werniksu, póki co nie wydaje się zbyt trwały i można go dość łatwo z tarczy zetrzeć.
Ochry dodałam nieco mniej - 3 łyżeczki i farba była bardziej płynna i olejna, malowało się łatwo i wydaje się, że może być bardziej sprężysta po wyschnięciu.

Farby trzymałam w lodówce, żeby się nie popsuły (w końcu surowe jajko), wiem, że poleca się dla dłuższego przechowywania dodać olejku goździkowego.

Teraz trochę więcej o samej tarczy. Używana już kilka sezonów, nosi ślady mocniejszych ciosów, zanim przystąpiłam do malowania, zarządziłam wstępne przygotowanie gruntu czyli zeszlifowanie wierzchniej warstwy brudu ze skóry :P Potem kredą naniosłam wzór w jaki miała być wymalowana tarcza - obowiązujący w Drużynie Grodów Czerwieńskich.

Tarcza z naniesionym wzorem.
Malowanie w toku, Maszka jak zawsze pomocna :)
A tak tarcza prezentuje się po pierwszej warstwie farby.
Teraz pozostaje jeszcze pokryć tarczę werniksem czyli rozpuszczoną żywicą lub pokostem lnianym i powtórzyć malowanie :)

Edycja:

Po wyschnięciu farby, zaimpregnowałam tarczę dwukrotnie pokostem lnianym - za każdym razem czekając kilka dni, aż warstwy porządnie wyschną. Po tym zabiegu (minęły już dwa lata) mogę śmiało stwierdzić, że farba jest MAGICZNA. Mimo bardzo intensywnego użytkowania bojowego oraz w terenie - czyli często mokrych warunkach, farba trzyma się idealnie, nie kruszy się, nie odbarwia, nie pęka. Nawet po silnych ciosach nie pozostają na jej powierzchni ubytki. Obawiałam się początkowo jak podłoże ze skóry zachowa się po pomalowaniu - zupełnie bez powodu. Tarcza pokryta lnem tym bardziej nie powinna sprawiać kłopotu po pomalowaniu naturalnymi temperami.

6 komentarzy:

  1. Dobrze, że mam kogoś kto już to sprawdził :P
    Sam właśnie kończę nową tarczę i zamierzam malować temperami. Gdzie kupiłaś owe pigmenty? I pytanie. Po każdej warstwie trzeba pomalować pokostem i nanosić następną? Czy lepiej przeczekać aż farba przeschnie i wtedy malować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Te konkretne pigmenty były kupione przez kogoś z Grodów Czerwieńskich w Warszawie, ale producent ma sklep w Krakowie i prowadzi sprzedaż wysyłkową: http://www.kremerpolska.com/kontakt.php

    Z doświadczenia mi wynika, że lepiej pomalować pokostem po każdej warstwie, odczekać kilka dni, żeby się wchłonął i podsechł, a potem dopiero nanosić drugą. Wszystko zależy też od pigmentu, bo np. zieleń po pomalowaniu pokostem bardzo ładnie się utrwaliła i nie ściera się, a ochra pozostawia ślady na palcach. Wynika z tego, że aby utrwalić i zabezpieczyć ochrę trzeba będzie więcej warstw pokostu.

    No i ogólnie zawsze czekaj, aż każda warstwa nanoszona na tarczę (czy to farby czy pokostu) dobrze podeschnie i dopiero nanoś kolejną.

    Powodzenia w malowaniu i satysfakcjonujących efektów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej. Fajny sprawa:) Jak taka tarcza zachowuje się w momencie tęgiego deszczu? Malowidło rozmazuje się przy dotknięciu czy woda zupełnie go nie rusza? Będę się zabierać niebawem za podobne zadanie i zastanawia mnie czy werniks, o którym mówisz ma za zadanie tylko utwardzić farbę, czy też zabezpiecza obraz przed wodą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z racji tego, że malowana była w styczniu tego roku, to deszczu nie było jak uświadczyć, więc nie wiem. Za to po srogich ciosach nic się nie dzieje, więc utrwalenie pokostem swoje robi. Ogólnie z racji tego, że farba i pokost są bardzo tłuste, przypuszczam, że woda się tego nie ima. Dam znać jak test wodny odbędziemy.

      Usuń
    2. OK! Będę zatem zaglądać, aby się więcej dowiedzieć o skuteczności:)

      Usuń
    3. Farba wytrzymała bitwy, deszcze, wilgoć i słońce, trzyma się kolejny rok z rzędu i nie zapowiada się, żeby ten stan uległ zmianie.

      Usuń